Emma Luke
Po tygodniu obserwacji w szpitalu wreście mogłam wrócić do domu. Lekarz chyba kilka razy dziennie pytał się mnie czy aby napewno nie chce złożyć doniesienia na policje w sprawie moich obrażeń jednak ja nie chciałam.
Niepewnie nacisnełam na klamke i otworzyłam drzwi od swojego domu poczym weszłam do środka. Bałam się spotkania z ojcem. Gdy byłam na przedpokoju ściągnełam buty i miałam zamiar szybko wejść i zamknąć się w swoim pokoju. Po chwili weszłam do swojego pokoju i ku mojemu zaskoczeniu na łóżku siedział mój tato. Rozszerzyłam swoje oczy do granic mozliwosci nie wierząc w to co widze. Moj ojciec wstał trzymając w rece duzy bukiet czerwonych róż.
- C - co ty tu robisz ? - zapytałam próbując mówić normalnie. Co nie było łatwe poprzez drżący głos spowodowany nerwami.
- Czekam na Ciebie - odpowiedział bez żadnych emocji.
Stałam jak wryta nie mogąc wydobyc z siebie żadnego słowa.
- Prosze to dla Ciebie - usłyszałam z ust ojca który trzymając w dłoni róze wysuną je przed siebie.
- Nie chce - odpowiedziałam oschle odwracając glowe w druga strone aby nie patrzec na meżczyzne który sprawil ze wylądowałam w szpitalu.
- Emma posłuchaj Mnie - powiedział unosząc głos tak że ponownie się przesyraszyłam i dla własnego bezpieczeństwa spojrzałam na niego.
Ojciec podszedł blizej stając na przeciw mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam Emma - powiedział. Słyszac jego słowa w pierwszej chwili pomyslalam ze to powiedziala moja wyobraznia. Wytrzeszczylam oczy z jie dowierzenia.
- C - co ? - zapytalam chcac jeszcze raz uslyszec te słowa. Tak dla pewnosci ze po pobiciu i lekkim wtrząsnieniu mozgu nie mam jakiś trwałych uszkodzen. Np. To ze moge slyszec rzeczy ktore wcale nie miały miejsca.
- Przepraszam Córeczko - powtórzył kładać swoje silne dłonie na moich ramionach. Przez jego dotyk wzdrygnełam się. Moze to poprostu jest już strach.
- Jesteś moją ukochaną córeczką która ranie za kazdym razem gdy ty chcesz zacząc zyć swoim życiem - zaczął a jego głos zaczał drżeć.
Milczałam uważnie słuchając każdego słowa jakie wymawia. Pozwoliłam mu skończyć.
- Dlatego prosze cie o wybaczenie. Przysięgam pójde na terapie i przestane Cie krzywdzic tylko prosze wybacz mi - mówił a z jego oczu zaczeły splywać łzy. I nie tylko on płakał. Słysząc te słowa które tak dawno pragnełam usłyszeć wzruszyłam się.
Nie odpowiedziałam nic poprostu wtuliłam się w ramiona ojca i zaczełam płakac jak dziecko.
- Kocham Cie córeczko , mam tylko Ciebie i nie chce Cie stracic - wyszeptał poprzez łzy.
- Kocham Cie tato - odpowiedziałam wtulając się mocniej w jego objęcia.
Od śmierci mamy tak bardzo mi tego brakowało. Ojciec po jej pogrzebie strasznie sie zmienil stal sie nadopiekunczy a z czasem agresywny i zaczał mnie bić. Od dwóch lat przechodziłam piekło na ziemi. Marzyłam aby kiedyś te słowa uslyszeć że przeprasza i że sie to zmieni. Że przestanie mnie bic.
Staliśmy oboje wtuleni w siebie. Tak jakbysmy chcieli nadrobic stracony czas.
- Twoja komórka dzwoni - powiedział odsuwając się ode mnie.
Spojrzałam na tate który wyglądał całkiem inaczej niz za zwyczaj. Byl uśmiechnięty jak nigdy przedtem. Doskonale słyszałam swoj telefon jednak bałam się że gdy odsunę się od ojca on wpadnie w szał. Jednak tak sie nie stało.
- Odbierz może to Justin - powiedział. A mi ponownie zdawało sie że slysze to co nie miało miejsca.
Spojrzałam na ojca z otwarta buzia ze zdziwienia.
- Em zamknij buzie i odbierz telefon może Justin chce sie spotkac - powiedział poczym poslal mi usmiech i wyszedł z pokoju. W trybie natychmiastowym chwyciłam komóre ktora lezała na stoliku i odebrałam polączenie.
- Kochanie nic Ci nie jest ? - usłyszałam dobrze mi znany meski głos.
- Nie wszystko wporządku Justin - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Napewno ? Czy ojciec nic Ci nie zrobił ? - zapytał.
- Nic złego - odpowiedziałam.
- Przeprosił Mnie i obiecał ze pójdzie na terapie i że się zmieni - dodałam natychmiast gdy w sluchawce zapadła cisza.
- Nie wierze mu - burknął szatyn.
- Justin prosze nie psuj mi radosci. Ja mu wierze - powiedziałam.
- Kochanie ja cie tylko prosze - zaczał jednak nie chciałam tego słuchać i rozłączyłam się. Nie chciałam sluchac wywodów mojego chlopaka. Nie zna mojego taty tak dlugo jak ja. Nie wie jaki byl wczesniej przed tym jak zaczal stosowac wobec mnie przemoc. Zna go tylko z ostatniej akcji. Wiec nie ma prawa oceniac mojego ojca. Czuje ze jego slowa byly szczere i ze naprawde chce sie zmienic.
- Em i co miałem racje ? - z zamyslenia wyrwal mnie głos taty. Odwrociłam sie przodem do niego.
- Tak - powiedziałam krótko.
- Chce sie spotkac ? Idz jak chcesz nie mam nic przeciwko - powiedział posyłając mi ponownie uśmiech którego tak dawno nie widziałam.
- Nie mam nic przeciwko temu chlopakowi o ile nie bedziecie brac narkotykow - dodał a ja oszalalam ze szczscia.
- Przepraszam tato za - nie dokonczyłam bo na swoich ustach poczułam palec swojego taty.
- Cii juz dobrze nie wracajmy do tego - oznajmił.
- A co z twoim chlopakiem ? - zapytal zmieniając temat.
- Dzis sie nie spotkamy - odpowiedziałam.
- Szkoda bo z checia bym go poznal blizej - odpowiedzial. Na co moje serca ponownie ze szczescia mialo wyskoczyc. Moj tato chce poznac moja milosc zycia.
A jeszcze tydzien temu zabranial mi sie z nim spotykac. Ale co z tego skoro poklocilam sie z Justinem.
- Nie dzis tato jestem zmeczona - odpowiedzialam posylajac mu wymuszony usmiech.
- Rozumiem. Poloż się i odpocznij - wyszeptał całując mnie w czoło. Moj tato oposcil pokoj zamykajac za soba drzwi. Ja postanowilam sie polozyc na lozku i odpoczac. Wtddy do glowy naszly mi mysli ze moze Justin ma racje ze nie wierzy mojemu ojcu w jego slowa. ? Co wtedy gdy Justin ma racje i moj tato znowu mnie uderzy? Nie wiem sama czy moge juz swojemu ojcu zaufac ale z drugiej strony przeprosil mnie obiecal poprawe i nawet chce poznac mojego szatyna. Zadajac sobie pytania narazie nie mialam zadnych odpowiedzi. Musialam sama przekonac sie jak bedzie i czy nie okaze sie ta naiwna poraz setny. Myslac nad tym wszystkim nawet nie mam pojecia kiedy usnelam.
Niepewnie nacisnełam na klamke i otworzyłam drzwi od swojego domu poczym weszłam do środka. Bałam się spotkania z ojcem. Gdy byłam na przedpokoju ściągnełam buty i miałam zamiar szybko wejść i zamknąć się w swoim pokoju. Po chwili weszłam do swojego pokoju i ku mojemu zaskoczeniu na łóżku siedział mój tato. Rozszerzyłam swoje oczy do granic mozliwosci nie wierząc w to co widze. Moj ojciec wstał trzymając w rece duzy bukiet czerwonych róż.
- C - co ty tu robisz ? - zapytałam próbując mówić normalnie. Co nie było łatwe poprzez drżący głos spowodowany nerwami.
- Czekam na Ciebie - odpowiedział bez żadnych emocji.
Stałam jak wryta nie mogąc wydobyc z siebie żadnego słowa.
- Prosze to dla Ciebie - usłyszałam z ust ojca który trzymając w dłoni róze wysuną je przed siebie.
- Nie chce - odpowiedziałam oschle odwracając glowe w druga strone aby nie patrzec na meżczyzne który sprawil ze wylądowałam w szpitalu.
- Emma posłuchaj Mnie - powiedział unosząc głos tak że ponownie się przesyraszyłam i dla własnego bezpieczeństwa spojrzałam na niego.
Ojciec podszedł blizej stając na przeciw mnie i spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam Emma - powiedział. Słyszac jego słowa w pierwszej chwili pomyslalam ze to powiedziala moja wyobraznia. Wytrzeszczylam oczy z jie dowierzenia.
- C - co ? - zapytalam chcac jeszcze raz uslyszec te słowa. Tak dla pewnosci ze po pobiciu i lekkim wtrząsnieniu mozgu nie mam jakiś trwałych uszkodzen. Np. To ze moge slyszec rzeczy ktore wcale nie miały miejsca.
- Przepraszam Córeczko - powtórzył kładać swoje silne dłonie na moich ramionach. Przez jego dotyk wzdrygnełam się. Moze to poprostu jest już strach.
- Jesteś moją ukochaną córeczką która ranie za kazdym razem gdy ty chcesz zacząc zyć swoim życiem - zaczął a jego głos zaczał drżeć.
Milczałam uważnie słuchając każdego słowa jakie wymawia. Pozwoliłam mu skończyć.
- Dlatego prosze cie o wybaczenie. Przysięgam pójde na terapie i przestane Cie krzywdzic tylko prosze wybacz mi - mówił a z jego oczu zaczeły splywać łzy. I nie tylko on płakał. Słysząc te słowa które tak dawno pragnełam usłyszeć wzruszyłam się.
Nie odpowiedziałam nic poprostu wtuliłam się w ramiona ojca i zaczełam płakac jak dziecko.
- Kocham Cie córeczko , mam tylko Ciebie i nie chce Cie stracic - wyszeptał poprzez łzy.
- Kocham Cie tato - odpowiedziałam wtulając się mocniej w jego objęcia.
Od śmierci mamy tak bardzo mi tego brakowało. Ojciec po jej pogrzebie strasznie sie zmienil stal sie nadopiekunczy a z czasem agresywny i zaczał mnie bić. Od dwóch lat przechodziłam piekło na ziemi. Marzyłam aby kiedyś te słowa uslyszeć że przeprasza i że sie to zmieni. Że przestanie mnie bic.
Staliśmy oboje wtuleni w siebie. Tak jakbysmy chcieli nadrobic stracony czas.
- Twoja komórka dzwoni - powiedział odsuwając się ode mnie.
Spojrzałam na tate który wyglądał całkiem inaczej niz za zwyczaj. Byl uśmiechnięty jak nigdy przedtem. Doskonale słyszałam swoj telefon jednak bałam się że gdy odsunę się od ojca on wpadnie w szał. Jednak tak sie nie stało.
- Odbierz może to Justin - powiedział. A mi ponownie zdawało sie że slysze to co nie miało miejsca.
Spojrzałam na ojca z otwarta buzia ze zdziwienia.
- Em zamknij buzie i odbierz telefon może Justin chce sie spotkac - powiedział poczym poslal mi usmiech i wyszedł z pokoju. W trybie natychmiastowym chwyciłam komóre ktora lezała na stoliku i odebrałam polączenie.
- Kochanie nic Ci nie jest ? - usłyszałam dobrze mi znany meski głos.
- Nie wszystko wporządku Justin - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Napewno ? Czy ojciec nic Ci nie zrobił ? - zapytał.
- Nic złego - odpowiedziałam.
- Przeprosił Mnie i obiecał ze pójdzie na terapie i że się zmieni - dodałam natychmiast gdy w sluchawce zapadła cisza.
- Nie wierze mu - burknął szatyn.
- Justin prosze nie psuj mi radosci. Ja mu wierze - powiedziałam.
- Kochanie ja cie tylko prosze - zaczał jednak nie chciałam tego słuchać i rozłączyłam się. Nie chciałam sluchac wywodów mojego chlopaka. Nie zna mojego taty tak dlugo jak ja. Nie wie jaki byl wczesniej przed tym jak zaczal stosowac wobec mnie przemoc. Zna go tylko z ostatniej akcji. Wiec nie ma prawa oceniac mojego ojca. Czuje ze jego slowa byly szczere i ze naprawde chce sie zmienic.
- Em i co miałem racje ? - z zamyslenia wyrwal mnie głos taty. Odwrociłam sie przodem do niego.
- Tak - powiedziałam krótko.
- Chce sie spotkac ? Idz jak chcesz nie mam nic przeciwko - powiedział posyłając mi ponownie uśmiech którego tak dawno nie widziałam.
- Nie mam nic przeciwko temu chlopakowi o ile nie bedziecie brac narkotykow - dodał a ja oszalalam ze szczscia.
- Przepraszam tato za - nie dokonczyłam bo na swoich ustach poczułam palec swojego taty.
- Cii juz dobrze nie wracajmy do tego - oznajmił.
- A co z twoim chlopakiem ? - zapytal zmieniając temat.
- Dzis sie nie spotkamy - odpowiedziałam.
- Szkoda bo z checia bym go poznal blizej - odpowiedzial. Na co moje serca ponownie ze szczescia mialo wyskoczyc. Moj tato chce poznac moja milosc zycia.
A jeszcze tydzien temu zabranial mi sie z nim spotykac. Ale co z tego skoro poklocilam sie z Justinem.
- Nie dzis tato jestem zmeczona - odpowiedzialam posylajac mu wymuszony usmiech.
- Rozumiem. Poloż się i odpocznij - wyszeptał całując mnie w czoło. Moj tato oposcil pokoj zamykajac za soba drzwi. Ja postanowilam sie polozyc na lozku i odpoczac. Wtddy do glowy naszly mi mysli ze moze Justin ma racje ze nie wierzy mojemu ojcu w jego slowa. ? Co wtedy gdy Justin ma racje i moj tato znowu mnie uderzy? Nie wiem sama czy moge juz swojemu ojcu zaufac ale z drugiej strony przeprosil mnie obiecal poprawe i nawet chce poznac mojego szatyna. Zadajac sobie pytania narazie nie mialam zadnych odpowiedzi. Musialam sama przekonac sie jak bedzie i czy nie okaze sie ta naiwna poraz setny. Myslac nad tym wszystkim nawet nie mam pojecia kiedy usnelam.